Komentarze: 0
....u duszy gra?!;>
....u duszy gra?!;>
o Co poprosilibyście zota rybke mając 3 zyczenia..........??
ja o nic.....wszytko czego potrezbuje jest w zasiegu reki....z reszta lepiej smakuje gdy sama do tego dojde niż gdy dotane ot tak.....chociaż........................z reszta nie wazne....
może poprosicie o niesmiertelnośc, zdrowie, odpowiedz na odwieczne pytania, albo poprostu o milosc, piekno, torune...o co poprosilibyście????!!!
Hejka..czekam na komentarze..tych któryz czytali albo ogladali "MARZYCIELE"...B Bertolucciego lub...Gilberta Adaira czytali........
.....pewnie Ikar...napisa kiedyś pożegnalny wiersz......a propos walentynek......
milości i ślubowania....czlek który ukochal śmierć....?!.....a może......................?!...to juz nie istotne i tak go nie ma.....ale pozostal wiersz....jakis niezwyky......smutny.....
"Kiedy śmierci będe ślubowal swą wierność
poprosze księżycna swidka niebo
w rytm marsza zaplącze wiatr ostanie zyczenie me spelni na skrzydlach swych do gory uniesie z samego dna studni nie spelnionyc marzeń......."
...króciutki tresciwy wiersz...a może hymn samobójców.............:(...ile jeszce Ikarów bedziemy mieli...?!
Wisława Szyborska
MONOLOG DO KASANDRY
To ja Kasandra.
A to jest moje miasto pod popiołem.
A to jest moja laska i wstążki prorockie.
A to jest moja głowa pełna watpliwości.
To prawda , tryumfuję.
Moja racja aż łuną uderzyła w niebo
Tylko prprocy, którym się nie wierzy,
mają takie widoki.
Tylko ci, którzy źle zabrali sie do rzeczy,
i wszystko mogło spełnić sie tak szybko, jakby nie było ich wcale.
Wyraźnie teraz przypominam sobie,
jak ludzie , widząc mnie , milkli w pół słowa.
Rwał się śmiech .
Rozplatały sie rece.
dzieci biegły do matki.
Nawet nie znałam ich nietrwałych imion.
A ta piosenka o zieloym listku-
nikt jej nie kończył przy mnie .
Kochałam ich .
Ale kochałm z wysoka.
Sponad zycia.
Z przyszłości . Gdzie zawsze jest pusto
i skąd coż łatwiejszego jak zobaczyć śmierć.
Żałuje , że mój głos był twardy.
Spójrzcie na siebie z gwiazd-wołałam-
spójrzcie na siebie z gwiazd.
Słycszeli i spuszczali oczy.
Żyli w życiu.
Podszyci wielkim wiatrem.
Prezsądzeni.
Od urodzenia w pożegnalnych ciałach
Ale była w nich jakaś wilgotna nadzieja,
własną migotliwością sycący się płomyk.
Oni wiedzieli, co to takiego jest chwila,
och bodaj jedna jakakolwiek
zanim-
Wyszło na moje.
Tylko że z tego nie wynika nic.
A to jest moja szatka ogniem smalona.
A to sa moje prorocie rupiecie.
A to jest moja wykrzywiona twarz.
Twarz, która nie wiedział ,że mogła byc piekna.
.
...problem ceny jaką musi zabłacic jedostka wybitna za swoją wyjątkowośc....
....